Nie ma to jak stare horyzonty amerykańskiego dokumentu. Powoli zaczynam się zastanawiać, czy iPady nie mają jakiejś apki typu - tutaj wgraj materiał, wybierz rodzaj emocji, którą chcesz ewokować i podaj budżet na muzykę, a Squeeze-a-tear-omatic wypluje gotową sekwencję uciętą w czerń. Z całym szacunkiem dla twórców, którzy z pewnością włożyli mnóstwo pracy w stworzenie filmu na temat, który z pewnością jest bardzo ważny i wart sportretowania. Tylko że ja już ten film widziałem. I to wiele razy. Kiedyś był o innej potwornej tragedii, a później chyba nawet o tym, że kolega naprawiał rower. W tle czasem słychać rockowe ballady, ale najczęściej jednak, tak jak i tu, będzie grał Satie. I już nawet on nie sprawia, że jestem w stanie wycisnąć z siebie łezkę. I wszystko jest oczywiście warsztatowo tip-top, tyle że nie ma tu choćby cienia oryginalności, jakiejkowiek odwagi ze strony reżysera.
Po takim wstępie nie pozostaje mi nic innego, jak... polecić "Niech płonie ogień". Cała ta formalna naiwność i wtórność, choć czasami może drażnić, nie przesłania ogromu opisywanej tragedii. I oczywiście można by się przyczepić, że policyjna brutalność była, jest i będzie, i wszyscy dobrze o tym wiedzą, ale w tej historii przejawia się w sposób najpotworniejszy, jaki można sobie wyobrazić. W montażu, w którym większość kadrów jest przewidywalna i ostentacyjnie funkcjonalna, pojawiają się ujęcia, które sprawiają, że czujesz, jakby ktoś wysysał ci ze szpiku kostnego resztki człowieczeństwa. Na pewno warto się z tą historią zapoznać, a wiadomo, że nikt z was (nas), leniuszki, nie wejdzie przecież na wikipedię, więc "Niech płonie ogień" jest rozsądną alternatywą. I pamiętajcie - nie budujcie skłotów z drewna.
Po takim wstępie nie pozostaje mi nic innego, jak... polecić "Niech płonie ogień". Cała ta formalna naiwność i wtórność, choć czasami może drażnić, nie przesłania ogromu opisywanej tragedii. I oczywiście można by się przyczepić, że policyjna brutalność była, jest i będzie, i wszyscy dobrze o tym wiedzą, ale w tej historii przejawia się w sposób najpotworniejszy, jaki można sobie wyobrazić. W montażu, w którym większość kadrów jest przewidywalna i ostentacyjnie funkcjonalna, pojawiają się ujęcia, które sprawiają, że czujesz, jakby ktoś wysysał ci ze szpiku kostnego resztki człowieczeństwa. Na pewno warto się z tą historią zapoznać, a wiadomo, że nikt z was (nas), leniuszki, nie wejdzie przecież na wikipedię, więc "Niech płonie ogień" jest rozsądną alternatywą. I pamiętajcie - nie budujcie skłotów z drewna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz